V Wyrypa Beskidzka

Namawiany od dłuższego czasu przez kolegę Piotrka znanego również niektórym jako Ufok, zdecydowałem się wziąć udział w V Wyrypie Beskidzkiej i sprawdzić swoje siły na zimowym dystansie 50 km. Spotykamy się na dworcu PKP Bielsko- Biała w sobotę o 5.45, zabieramy jeszcze Dominikę z Zabrza i ruszamy samochodem w kierunku Rajczy Nickuliny skąd mamy zamiar dojść na miejsce startu , czyli Chaty na Zagroniu. Po drodze jeszcze uzupełnienie zapasów w sklepie w Węgierskiej Górce i około 8.30 parkujemy auto na parkingu przed kapliczką w Nickulinie i idziemy żółtym szlakiem w kierunku chaty.

Pod chatą jest już kilku wyrypowiczów, my zajmujemy jedną z wolnych ławek na zewnątrz. Wyciągamy kawę, kiełbaski, bułki , piwko i wygrzewając się na słoneczku prowadzimy luźne rozmowy na luźne tematy oczekując na organizatora Marka w celu zarejestrowania się. W końcu zjawia się i sam Boss Marek i dopełniamy formalności.



 Około godziny 11.00 wszyscy uczestnicy zbierają się przed chatą, głos zabiera Marek udziela ostatnich informacji życzy szczęścia i jeden za drugim w grupie liczącej 131 osób wyruszamy na trasę w kierunku Hali Rysianki gdzie ma na nas czekać gorący żurek zafundowany przez sponsorów imprezy.

I tak w pięknym wiosennym słońcu suniemy jak sznurku przed siebie do góry pokonując pierwsze kilometry. Pogoda prawdziwie wiosenna, ale mokro i błotniście. Jednak wraz z nabieraniem wysokości zaczyna pojawiać się coraz więcej śniegu, niestety bardzo mokrego, któremu nie są w stanie przeciwstawić się żadne buty z membranami.

Około godziny 14.30 docieramy do schroniska na Hali Rysiance, gdzie robimy przerwę na żurek od sponsorów, chwila odpoczynku przebiega na pogaduchach z pozostałymi uczestnikami i analizowaniu trasy. Tutaj do naszej trzyosobowej ekipy postanawia dołączyć samotnie idąca do tej pory Iza z Jaworza i  dalej ruszamy w czwórkę w kierunku Romanki. Zaczyna się pierwsze ostre i długie podejście, które rwie cały "peleton" na małe grupki. Około godziny 16.00 zjawiamy się na szczycie Romanki w okolicach którego  spotykamy Tomka GPS z Krakowa, on również postanawia do nas przyłączyć i tak już w tym pięcioosobowym składzie będziemy przemierzali trasę do samego końca.

Zaczynamy schodzenie do Sopotni Wielkiej, czas upływa nam na pogawędkach i na prezentowaniu przez Tomka możliwości jego urządzenia GPS. Nad wodospad  w Sopotni docieramy o godz. 17.30, tutaj robimy krótką przerwę na fotki ,kiełbaski i uzupełnienie napojów w ostatnim sklepie na naszej trasie.

Teraz czeka nas znowu długie podejście pod Halę Górową do bacówki SKPB, gdzie czeka na nas gorąca herbatka. Powoli zaczyna się ściemniać, zakładamy czołówki i pniemy się do góry w coraz większych ciemnościach
Tutaj dopada mnie większy kryzys, coraz częściej muszę przystawać, a to dopiero gdzieś 25 kilometr. Jednak tabliczka czekolady Studenckiej i napój energetyczny robią swoje i po kilku minutach odzyskuję siły i podążam dalej. Około godziny 20.00 dochodzimy do miejsca gdzie powinniśmy szukać odbicia do bacówki, która nie leży przy szlaku. Jednak ciemności , brak oznakowania i wiele mylących śladów powoduje że prze kilkanaście minut błądzimy. Nie pomaga nawet czarodziejski GPS Tomka. Jednak nie jesteśmy sami w tym błądzeniu, dochodzi coraz więcej grupek i w końcu jedna z nich natrafia na ślady prowadzące do bacówki. Tutaj obsługa bacówki przygotowała dla nas herbatkę z cytrynką, rozkładamy się każdy gdzie może, suszymy nasze ciuchy, zawieramy nowe znajomości, gorące kubki ,herbatka... no ale trzeba ruszać bo za chwilę się nie będzie chciało, siedzimy tu już chyba z godzinę.Trochę po 22.00 wychodzimy i idziemy dalej w kierunku Hali Miziowej gdzie docieramy około 23.00. Światła w oknach schroniska zachęcają do wstąpienia, ale my nie dajemy się skusić, robimy zwrot o 90 stopni i ruszamy w kierunku Trzech Kopcy. Znowu pod górkę, sił coraz mniej jednak zbieramy się w sobie i brniemy dalej. Z Trzech Kopcy zaczynamy monotonny szlak w kierunku Krawców Wierchu. Idziemy częściowo niebieskim szlakiem po stronie słowackiej a częściowo czerwonym po stronie polskiej. Ten odcinek planujemy przejść bez większych przerw, a zatrzymać się dopiero w bacówce na Krawców Wierchu. Jednak przebyta do tej pory trasa daje się nam coraz bardziej we znaki i co jakiś czas przystajemy na złapanie oddechu uzupełnienie płynów, doładowanie energii czekoladami i czym tam co kto ma w plecaku.

Po drodze łapie nas zmiana czasu z zimowego na letni :) Przed nami ostatnie większe podejście na Grubą Buczynę, na której stawiamy się o 4.00. Stąd jeszcze tylko około 40 minut do bacówki.
W bacówce ciemno, wszędzie porozkładani wyrypowicze i nie tylko. My zajmujemy miejsce w korytarzu, niektórym powoli zamykają się oczy. Po małym zresetowaniu naszych organizmów zmuszamy się o 5.30 do wyruszenia na ostatni odcinek naszej trasy. Zaczynamy schodzenie niebieskim szlakiem do Złatnej, po drodze zaczyna świtać, wyłączamy czołówki i człapiemy w dół. Docieramy o godzinie 7.00, teraz już tylko dotrzeć bez szlaku do Chaty na Zagroniu. Okazuje się to w cale nie takie łatwe. Pierwsze zawodzi Tomek z GPS, gubimy kierunek :) Ufok podejmuje się przewodzenia i zaliczamy chaszczing stromo pod górę, dołącza do nas jeszcze dwóch chłopaków z Kóz, wszyscy klną na Ufoka, teraz każdy próbuje na własną rękę znaleźć drogę. W końcu GPS Tomka znowu się przydał i obieramy dobry azymut.
Ostatnie metry już w przygrzewającym słoneczku, dziewczyny znowu zrzucają z siebie kurtki, stroją się przed wejściem do chaty :) Jesteśmy na miejscu o 8.30, zrzucamy z siebie mokre buty i skarpety. Dostajemy grochówkę, herbatkę, kawkę i nagrody. Dotarliśmy po około 20 godzinach, była to świetna przygoda, świetni ludzie i świetna organizacja. Jeszcze raz wielkie dzięki dla Marka organizatora i wszystkich z SKPB którzy pomagali na chatach i na trasie. No i nasza ekipa- Dominika Zabrze, Iza Jaworze, Tomek Kraków , Ufok  i Ja zrobiliśmy to razem i tylko dlatego się to udało. Dzięki!!!
Więcej fotek tutaj https://picasaweb.google.com/jardo1970/ZimowaWyrypaBeskidzka?authuser=0&feat=directlink


























1 komentarz:

  1. z taką ekipą musiało się udać:D za pół roku chcę tu czytać o setce:P 3maj się! Iza

    OdpowiedzUsuń